wtorek, 26 listopada 2013

Halo jest tu kto?


Dawno dawno temu napisałam ostatniego posta i ciągle byłam zła na siebie,że nie robię tego regularnie ale jak nie umiałam znaleźć natchnienia to nie napisałam nic. Dzisiaj spadł śnieg ( jakby ktoś jeszcze nie wyglądał za okno to tak,jest już śnieg) i przeraziłam się,że przez prawie cały listopad mój blog był nietknięty. Dlatego zebrałam kilka drobiazgów ,żeby się pochwalić i też troszkę usprawiedliwić. Zaczniemy od wynalazku,które jem ostatnio dzień w dzień na śniadanie czyli muesli czekoladowe z jabłkiem i jogurtem. Wcześniej muesli dla mnie istniało tylko z samym jogurtem ale z jabłkiem to już wyższa szkoła jazdy. Super smaczne, nie zapycha jak samo suche muesli, po prostu bomba :)
Moje śniadanie wygląda tak:

A Cześka śniadanie wygląda tak (czyli to co zostanie z mojego) :)


Tak wygląda Czesław przy śniadanku :)


Jak już wszyscy wiedzą w Rossmanie do 28.11 jest promocja na kosmetyki do makijażu -40%. Ucieszyło mnie to bardzo bo kończył mi się mój podkład a do tanich niestety nie należy. Ale dałam się ponieść szałowi zakupowemu i kupiłam sobie jeszcze błyszczyko-szminko-kredkę i tusz do rzęs. Ale usprawiedliwiam się,że to mój dla mnie prezent mikołajowy.


Mikołaj w tym roku przychodzi do mnie wcześniej. Dostałam też prezent w postaci etui na tablet w moim ulubionym fioletowym kolorze :) przecudny i mogę teraz nosić tablet bezpiecznie w torebce a wszyscy wiemy jaki bajzel panuje w damskiej torebce, więc teraz nie będę musiała się martwić,że coś się z nim stanie.



Kolejnym grzechem po zakupach kosmetycznych jest grzech książkowy. Obliczyłam ,że w ciągu 2 miesięcy kupiłam 7 książek ale kto bogatemu zabroni prawda? ;) 
Ostatnio skończyłam czytać "Coco Chanel sypiając z wrogiem" no i powiem,że książka ciekawa ale szału nie robi. Myślałam ,że będzie to na zasadzie romansidła a jest to po części biografia Chanel połączona z faktami z II wojny światowej. Napisana przez Hal'a Vaughan ,który jest pisarzem, dziennikarzem i był żołnierzem podczas II wojny światowej dlatego tak bardzo dużo informacji z tamtego okresu. Ja historię lubię więc mi to nie przeszkadzało ale jeśli ktoś szuka tu powieści miłosnej, jakiegoś romansidełka z dreszczykiem to się zawiedzie. Tytuł przyciągający uwagę ale słabo odzwierciedla treść zawartą w środku.

Dzisiaj zaczynam czytać książkę Tomka Tomczyka "Blog,pisz,kreuj,zarabiaj" nie dlatego,żeby trzepać grube miliony z pisania ale żeby zgłębić tajniki blogosfery no i żeby podejść do pisania bardziej profesjonalnie. Chciałam założyć bloga i założyłam ( i na szczęście jeszcze nie padł) teraz może będę kręcić filmy na YT :) kto wie :)




Co do kosmetycznych grzechów to zrobiłam przegląd produktów do zimowej pielęgnacji bo są one trochę inne niż te do pielęgnacji w lecie. Jak widać są tu rzeczy z niskiej i średniej półki i nie zamierzam póki co ich zmieniać bo spisują się świetnie. 
do rąk krem ISANA szybko się wchłania, super nawilża i cena też cieszy
do ciała peeling ,który uwielbiam (bo kocham wszytko co czekoladowe) z Ziaja z masłem kakaowym, trochę trudno odkręcić ten słoik pod prysznicem ale zapach ma piękny i dodatkowo nawilża
po peelingu i tak trzeba dodatkowo się wysmarować więc do kompletu zakupiłam masło kakaowe z Ziaja, które ma pompkę więc dodatkowy plus no i ten zapach
bardzo wysuszoną skórę ratuję Garnier'em do bardzo suchej skóry i sprawdza się od lat
buzia rano- krem pod makijaż NIVEA control shine
buzia na noc- NIVEA soft (jak ciepły letni deszcz ;)  )
usta zależnie od tego co wygrzebię pierwsze z torebki albo ISANA intensiv świetna na zmarznięte lub wysuszone usta albo miodowa pomadka do nakładania palcem z THE BODY SHOP który ma drobinki więc nadaje się też na eleganckie wyjścia :)


A wy macie jakieś specjalne kosmetyki an zimę albo domowe sposoby na pielęgnację ciała? Ktoś używa tego co ja? Ktoś ma czegoś mniej lub więcej? Piszcie w komentarzach,może dowiem się czegoś ciekawego :)


Plan na rozpoczęcie idealnego dnia wolnego (Przedszkole odwołało zajęcia w Empiku :/  )Mój dzień jak zwykle wolny ale jakby był zajęty, ten kto mnie zna wie,że zawsze znajdę sobie coś do roboty. Dlatego zbieram się załatwić kilka spraw na mieście i zrobić zakupy na pyszny obiad. Może wrzucę na bloga to co upichcę bo nie zawsze mam czas na takie wymyślne gotowanie jak dzisiaj.

Buziaki i pozdrowienia dla tych ,którzy dzisiaj pracują :)

niedziela, 27 października 2013

Kuchenne rewolucje i lumpeksowe uzależnienie

Nie będzie tu nic o gotowaniu ale po remoncie kuchni zostałam bez firanek i rolet więc żeby chronić swoją prywatność przed ludźmi czekającymi na przystanku po drugiej stronie ulicy postanowiłam wystroić moje okna. Koszt 20 zł (koszt metalowych patyczków do zawieszania firanek,nie wiem jak się to fachowo nazywa) plus stare firanki plus maszyna do szycia plus chwila cierpliwości. Wyszło jak w francuskiej kafejce , materiał też super ponieważ przepuszcza światło ale jest matowy więc chroni przed wzrokiem ciekawskich. Nie byłabym sobą gdybym czegoś nie dodała ekstra więc dla ozdoby przypięłam drewniane klamerki i ustawiłam kasztanki,żeby było trochę jesiennie i żeby chłonęły złą energię.


Już niedługo halloween i zupełnie przez przypadek znalazłam w lumpeksie materiał w czachy. Zaraz pomyślałam o tym,że trzeba ratować wygodny ale wytarty od siedzenia fotel i uszyłam "mu" nowe obicie. Pewnie wszyscy mali chłopcy chcieliby mieć taki fotel ale w tym samym lumpeksie znalazłam też coś dla dziewczynek - kocyk w różowe czachy  :) Koc się suszy ale będzie jak znalazł na halloween'owy wieczór bo raczej tak będę go spędzać (kocyk,herbatka i  nowa książka King'a).


Jak już wszyscy wiedzą, nie powinnam odwiedzać lumpeksów ponieważ zostawiam tam zawsze kupę kasy. Oprócz 3 bluz ,kocyka i materiału w czachy stałam się posiadaczką kolejnego misia z Bukowski Designe no ale aż żal było go nie przygarnąć. Misio czeka na kąpiel w pralce ale i tak polubiłam go od pierwszego wejrzenia.




Oprócz misia mam też brokuła, jest to bardziej jako szantaż i przypominajka,że mam jeść owoce no ale jak tu kawę z bananem jeść wiadomo,że banan czekoladki nie zastąpi ;)


Za oknem słońce jak na wiosnę dlatego zmykam chłonąć słoneczną energię i zbierać siły na szaro bure miesiące. Pozdrowienia dla wszystkich ,którzy jeszcze czytają to co tu czasem napiszę :)



sobota, 12 października 2013

Kasztaniaki

Wczoraj dopadł mnie dzień marudy, aż sama na siebie byłam zła. Nie umiałam się zdecydować na nic,ciągle coś wymyślałam po czym dochodziłam do wniosku,że jednak nic mi się nie chce. Postanowiłam,że jednak pójdę na rower (po 4 zmianach zdania) bo pogoda była tak piękna,że żal byłoby siedzieć w domu.

Jestem w lekkim szoku,że nie mam zakwasów bo dłuuuugo nie byłam na wyprawie rowerowej. Mogę się pochwalić,że zdobyłam Kilimandżaro i zwiedziłam Morskie Oko, co prawda wrocławskie ale zawsze coś nowego.




W drodze powrotnej nazbierałam kasztanów na które się uparłam i teraz myślę co z nich zrobić ;)

 Podobno kasztany są naturalnymi odpromiennikami dlatego wrzuciłam kilka pod łóżko i kilka postawiłam na biurku przy laptopie. Znalazłam stary słoik, przewiązałam kokardką, wsypałam kasztany i już wygląda bardziej efektownie.



  Reszta kasztanów spoczywa w koszyku po truskawkach i czeka na swoja kolej.

czwartek, 10 października 2013

Zapasy


Na reszcie skończył się już remont więc po miesiącu mieszkania bez dostępu do kuchni (nie było łatwo ale plusem było to,że schudłam ;)  ) wybrałam się na wielkie zakupy jedzeniowe. Żeby nadrobić stracone kalorie i zjeść wreszcie coś z własnej kuchni udałam się do LIDLa ponieważ trwa tam tydzień czekolady, kawy i herbaty a wiadomo jak ja lubię czekoladę. Szczerze- zawiodłam się trochę ale tylko trochę bo wybór czekolad ,herbat i kaw był taki sam jak zwykle ale udało mi się kupić książkę mojego ulubionego autora pana Kinga taniej o 15 zł a zaoszczędzone pieniądze wydałam tradycyjnie na milkę w rozmiarze XXL. W środku książki znalazłam też zakładkę więc już wiem na co pójdę do kina. Kto nigdy nie czytał książek Kinga polecałabym zacząć właśnie od Carrie ponieważ książka nie jest długa a jeśli spodoba się komuś ten styl zakocha się we wszystkich książkach tego Pana.




Lodówkę mam zaopatrzoną na tydzień albo lepiej więc nic tylko gotować. Jeśli chodzi o zimę też już jestem zaopatrzona w nową puchówkę ;) i sówkowe rękawiczki więc siarczyste mrozy nie są mi straszne. Jutro zaczynam swój długi weekend i w planach mam jeszcze nacieszenie się słoneczkiem i zbieranie kasztanów. Może powstanie jakieś kasztanowe DIY ale to są plany, póki co szykuję się do pracy, ogarniam na szybko poremontowy bałagan żeby móc w pełni odpoczywać przez te 3 następne dni.


czwartek, 26 września 2013

Uratowany t-shirt

Robiąc remanent w szafie pozbyłam się wielu starych ubrań w tym kilka t-shirtów, które uwielbiałam i nosiłam często, tak często,że teraz nadawały się tylko do chodzenia w domu. Eksperymentując z ograniczaniem liczb ubrań postanowiłam pozbyć się wysłużonych koszulek ale niektóre tak mi się podobają,że nie miałam serce ich wyrzucać. Postanowiłam przerobić je na ...... poszewki na poduszki.




Zwykłe poduchy nabrały teraz bardziej babskiego charakteru a nadruki z t-shirtów stały się ozdobami jaśków.






środa, 25 września 2013

Ukulturalnianie i inspiracji czerpanie

Postanowiłam ostatnio się sama nagrodzić i podarować sobie coś ładnego. W dniu w którym postanowiłam to zrobić trafiłam na promocję w Empik'u pt. "2+1" czyli kupując 3 książki, najtańszą mamy za darmo (płacimy tylko za dwie ) dlatego postanowiłam zostać posiadaczką książek,które zawsze będąc w Empik'u przeglądałam.

Dwa albumy z serii Buchamnn pełne pięknych zdjęć ,cytatów i rysunków dotyczących Audrey Hepburn i Marylin Monroe bardziej do przeglądania i szukania pomysłów niż zaczytytwania się godzinami ale jestem zachwycona zarówno samą formą albumu jak i wydaniem.Świetny pomysł na prezent :)  No i książka pt. Etyka w modzie czyli coś o modzie ale bardziej od strony funkcjonowania tego "świata" o tym jak są łamane prawa człowieka i jak klienci są oszukiwani i nie świadomi wielu rzeczy ,które mają wpływ np. na cenę produktu. Nie wiem kiedy to wszystko przeczytam ale na pewno będzie jeszcze jakaś recenzja szczególnie "Etyki w modzie" bo to naprawdę książka otwierająca oczy na ogrom problemów jakie wywołują działania związane z modą.

Doszłam do wniosku,że powinnam wprowadzić do kalendarza jeden dzień w miesiącu w którym będę kupować sobie jakąś drogą książkę o której zawsze marzyłam i żal mi było wydać na nią pieniądze.To będzie prezent ode mnie dla mnie więc zawsze trafiony ;)

Zmykam sprzątać po pierwszym etapie remontu i cieszyć się wolnym dniem ;)


Garderoba kapsułkowa (moja wersja)

No i jak zwykle jak tylko mam wolne łapie mnie choroba. Dzisiaj obudziłam się z bóle gardła i kicham jak z automatu. Aby nie dać się chorobie wjechały tradycyjnie witaminy i herbata z malinami od Mamy :)

Nadrabiając zaległości chciałam powiedzieć ,że udało mi się przejść pierwszy etap testu z garderobą kapsułkową. Jak wspominałam wcześniej wyczytałam w książce "Lekcje madame chic", że garderoba paryżanek składa się z góra 20 szt ubrań (nie licząc płaszczy,basic'ów itp.) i potrafią one idealnie łączyć te rzeczy przez cały sezon. Postanowiłam zrobić przegląd mojej szafy i zminimalizować to i owo.


Pozbyłam się dzięki temu:

  • ubrań w których wyglądałam tragicznie ale były ładne( co z tego że są ładne jak wyglądam z nich źle i nigdy w nich nie chodzę),
  • ubrań rozciągniętych,spranych i z dziurami, część leżała z sentymentu z nadzieją ,że będą świetnie się sprawdzały jako piżama ale po uzbieraniu 15 "piżam" postanowiłam wszystkie pseudo-piżamy odrzucić
  • ubrań których nie wkładałam od kilku lat a ciągle zajmowały cenne miejsce, nie wiem dlaczego ich nie wyrzuciłam


Pozostały w mojej szafie:

  • 2 swetry typu narzutka
  • 6 swetrów wkładanych przez głowę
  • 5 par jeansów (w tym jedna koralowa)
  • 5 legginsów (no tutaj było najciężej zrezygnować :P )
  • 5 spódnic ( w tym dwie eleganckie więc nie powinny się wliczać)
  • 5 jednokolorowych t-shirtów
  • 14 t-shirtów we wzorki i z bohaterami z bajek ( tutaj też było ciężko i to co zostało będzie jeszcze uszczuplane w trakcie)
  • 10 topów na ramiączka ( autorka książki twierdzi że takich rzeczy nie powinno się wpisywać do listy ale jak już liczyć to wszystko)
  • 2 pary eleganckich spodni 
  • 3 marynarki
  • 6 bluzek gładkich z długim rękawem
  • 3 eleganckie sukienki
  • 7 sukienek na lato
  • 3 pary szortów
  • 4 eleganckie koszule
  • 1 koszula dżinsowa i 1 tunikowa


oprócz piżam jest też zestaw domowy czyli
2 pary długich bawełnianych spodni
2 t-shirty
jedne dresowe krótkie spodnie
1 bluza dresowa

Do całej listy nie wliczałam okryć wierzchnich typu kurtki i płaszcze, dodatków jak apaszki i torebki, butów i ubrań typowo do pracy,nie mogłabym ich się pozbyć bo w czym bym chodziła do pracy (?) ale są na tyle eleganckie,że nie chodzę w nich na co dzień. Można powiedzieć że moja garderoba składa się w takim razie ze 100 części i wliczają się w to ubrania na okres zimowy i letni. W trakcie sprzątania schowałam głęboko szorty i lekkie sukienki i wyciągnęłam już sweterki więc jestem gotowa na zimę, która mam nadzieję przyjdzie baaaaardzo późno i szybko się skończy :)

niedziela, 22 września 2013

Wykorzystać w całości :)

Dzisiaj mam prawie wolny dzień po 10 intensywnych dniach, które minęły bardzo szybko ale też były bardzo inspirujące, nauczyłam się wielu nowych rzeczy i też zmieniły parę rzeczy w moim dotychczasowym życiu. Brzmi poważnie ale to tak w skrócie :)
Plan na dziś:
Warsztaty PiK w Empiku
Rajd po lumpeksach
Gotowanie i sprzątanie (trwa dalej remont kuchni i zakończy się zapewne za dwa tyg :/  w kuchni została nam tylko lampa i kuchenka więc korzystam póki mam bo jak przyjdzie pan od płytek to już tylko lampa zostanie)
Ułożenie planu na cały tydzień lub dwa (żeby nie zapomnieć o niczym i nie zmarnować ani jednej cennej wolnej minutki)
Nowy post na blogu (jak już wszystko z listy zrealizuję na spokojnie coś jeszcze dzisiaj napiszę)

Tym czasem dzień mija pod hasłem z koszulki jaką dostałam od Mamy :

Więc zmykam robić to co lubię :)

sobota, 14 września 2013

Eksperyment?

"Niech żyje wolność, wolność i swoboda" to właśnie o 8:00 rano w sobotę dochodziło z remontowanej kuchni.Pan majster z  radością pogwizdywał i nucił tę znaną klasykę gładząc ściany. Za oknem pogoda beznadziejna, praca od rana a jednak humor dopisuje. To jest dobry pomysł,żeby przestać zwalać winę za złe samopoczucie na brzydką pogodę, brak czasu lub inne pierdoły.
Ostatnie kilka dni i kilka następnych będzie w ciągłym biegu i lekkim poddenerwowaniu (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) dlatego korzystając z kilku godzin wolnego postanowiłam zrobić coś dla siebie. Najpierw pyszne śniadanko a potem coś słodkiego (ci co mnie znają wiedzą ,że bez dzień bez słodkiego to dzień stracony)ale żeby było zdrowo zestaw musli czekoladowe+ danone biszkoptowy :)
Kolejna rzecz to paznokcie, jak na prawdziwą damę przystało + makijaż.



Ostatnio nie mam czasu za bardzo na czytanie książek dlatego w drodze do pracy czytam w komórce 3 tom sagi Pieśni Lodu i Ognia Nawałnica Mieczy a wieczorem przed spaniem kilak stron Lekcje Madame Chic. Książka LMC to po części opis pół roku spędzonego prze bohaterkę na wymianie studenckiej i mieszkaniu u typowej francuskiej rodziny a po części poradnik na temat francuskiego szyku i życia. Początek mnie zniechęcił gdyż książka zaczyna się od jedzenia, nie jest podana konkretna dieta ale nawyki jakie powinnyśmy w sobie wyrobić,żeby jedząc chudnąć. Za to byłam pełna podziwu kiedy przeczytałam o garderobie kapsułkowej. Nie chodzi o kształt kapsułki lecz o to,że typowa francuska ma w swojej szafie kilka dobrej jakości rzeczy, które pasują do siebie w wielu kombinacjach i chodzi tylko w nich. Taka garderoba może składać się np z 10 rzeczy (całe szczęście nie wlicza się w to kurtek, ubrań eleganckich,biżuterii,butów,torebek,marynarek, basic'ów czyli t-shirtów i podkoszulków) które można dowolnie łączyć (zmieniane są one oczywiście w zależności od sezonu). Zastanawiam się czy nie zrobić u siebie takiego eksperymentu.
Autorka radzi na początku pozbyć się rzeczy:
- w których w ogóle nie chodzimy od 2 lat,
- rzeczy w których źle wyglądamy ale żal nam wyrzucić,
- rzeczy które przez sentyment trzymamy choć nie nosimy.
Resztę ograniczyć np do 15 sztuk, ale pozostałą część, której się nie pozbywamy ukryć w miejscu awaryjnym poza szafą,żeby w razie kryzysu do nich sięgnąć. Jeżeli topy i biżuteria nie wchodzą w listę 15 rzeczy i nie będę do listy wliczać ubrań w których będę chodzić do pracy (zaliczają się do eleganckich) to myślę,że to by był dobry eksperyment.
Zalety:
Po pierwsze ile pieniędzy zaoszczędzę na tym,że nie będę kupować "bo za dyszkę żal nie brać" skoro mam swoją magiczną 15tkę (no może 20tkę,zobaczymy jak mi pójdzie).
Po drugie jaki będę miała piękny porządek w szafie, wszystko będzie widać i nie będę spędzać dodatkowych 10 minut na szukaniu "tej" bluzki.
Następny plus to mogę zorganizować małą wyprzedaż i oddać za symbolicznego piątaka ubrania,których będę chciała się pozbyć, to też dobry czas na kawę z koleżankami i ploty :)
Jeszcze jeden plus to taki,że za zaoszczędzone pieniądze mogę sobie kupić ubrania naprawdę dobrej jakości, lepiej przecież kupić droższy porządny sweter niż 3 tańsze, średniej jakości ,które rozciągną się po pierwszym sezonie.

Póki co zabieram się za malowanie paznokci w myślach przeglądając już moją szafę, słysząc Golden Hits nucone przez majstra z kuchni i śmigam do pracy!


poniedziałek, 9 września 2013

Dad made my day

Od pewnego czasu pomimo przeziębienia mam dobry humor, aż tak dobry ,że wstaje codziennie wcześnie rano i nawet chyba mniej marudzę ostatnio :) Może to zaleta antybiotyku albo ostatnich i przyszłych zmian jakie będą miały miejsce, hm....W każdym bądź razie dzisiejszy dzień minął pod znakiem odwiedzin mojego Taty we Wro.




Wizyta co prawda krótka i pogoda nie sprzyjała spacerom ale wypiliśmy na rynku smaczną kawę, zjedliśmy w Cegielni pyszny obiadek i ukulturalniliśmy się w dwóch Empikach. W jednym zakupiłam nową książkę ,która może wprowadzi jeszcze więcej zmian albo będzie tylko miłą lekturą do poduszki, tak czy inaczej nie kosztowała wiele a tematyka jak najbardziej dla mnie.


 Udało mi się też w końcu kupić słuchawki ( ostatni mój słuchawkowy nabytek był porażką pomimo,że dźwięk był niczego sobie to ciągle wypadały mi z uszu mimo zmiany gumek), profilowane z Panasonic'a i co najlepsze - Fioletowe :D .

 Dzisiaj też przyszedł zamówiony na allegro kalendarz w śmiesznym seledynowym kolorze i jako dobra wróżba - zaczyna się od 16 września 2013 :D (i kończy na wrześniu 2014). Mam nadzieję,że ten nadmiar szczęścia dzisiaj się nie wyczerpie i starczy mi jeszcze na resztę roku.



piątek, 30 sierpnia 2013

Nie mam czasu


Wczoraj miałam tyle wolnego czasu,ze chyba mój organizm stwierdził,że mam też czas na chorowanie. Pogoda też nie sprzyja bo rano i wieczorem można zmarznąć a w dzień się napocić i jak tu nie być chorym. Niestety nie mam teraz czasu na chorowanie i wspomagam się najlepszym lekarstwem świata czyli malinami domowej roboty zrobionymi przez moją Mamę :)


Delektując się herbatą z malinową wkładką zrobiłam pierwsze podejście do wianka dla mojej Mamy. Pierwszy zrobiony przeze mnie wianek można zobaczyć TU . Ten będzie bardziej kolorowy ale stonowany. Wszystkie materiały zakupione są w IKEA. Muszę jeszcze pomyśleć nad ozdobami typu kwiatki czy jakieś serduszka materiałowe ale póki co uszyłam podstawowe paski, które trzeba tylko wypchać i zapleść.


Muszę się tylko wybrać do lumpeksu po misia do wypchania wianka :)

czwartek, 29 sierpnia 2013

Nareszcie lazy day


Dzisiaj mam wolny dzień, dosłownie. Nie muszę iść do pracy ani (jak to zwykle bywa w wolny dzień) iść czegoś załatwiać na mieście, iść na pocztę, komuś coś podrzucić,coś pilnie kupić,sprzątać itp. Ostatnie dni były też pełne nerwów i stresów dlatego postanowiłam zrobić sobie Dzień Kobiet (i chyba będę robić to przynajmniej raz w miesiącu) i nie robić nic czego mi się nie chce. Oczywiście dla spokoju sumienia umyłam wszystkie naczynia, ogarnęłam mieszkanie i zrobiłam pranie ale teraz mogłam obijać się i leniuchować bez wyrzutów.

Na pierwszy ogień poszedł przegląd lakierów od dawna nie ruszanych. Podzieliłam  je na 3 grupy.

Grupa lakierów na co dzień czyli takie,na których nie widać jak się zetrą czy odprysną. Zniszczone pracą paznokcie ratuje odżywkami z Eveline ale szczerze jakoś nie widzę szokującej różnicy ( a takiej oczekiwałam po przeczytaniu wielu opinii w internecie i wysłuchania wielu opinii znajomych) ale wierzę,że chociaż trochę coś tam pomogą.



Druga grupa to lakiery ,którymi maluję paznokcie kiedy mam więcej wolnego czasu (czyt.rzadko) i kiedy wiem,że uda mi się je na paznokciach utrzymać dłużej niż 2 dni.


Trzecia grupa to ulepszacze czyli lakier brokatowy i pękający. Te są używane najrzadziej dlatego postanowiłam je dzisiaj wykorzystać.


Różowy na to brokatowy na to pękający i na koniec przeźroczysty i wyszło mi takie coś.




Zrobiłam przegląd zdjęć z aparatu ponieważ w weekend byli u mnie Rodzice i poszliśmy m.in. do ZOO.
Byliśmy 3 godziny a i tak nie wszystko zdążyliśmy zobaczyć.Do tego budowane jest Afrykarium z wielkim akwarium w którym będą pływać m.in. rekiny. Po otwarciu odczekam z pół roku bo zapewne będą tam dzikie tłumy na początku.




Na dalszą część dnia zaplanowałam "pożeranie" na spokojnie od deski do deski gazety i delektowanie się super smaczną kawą. Potem trochę SUDOKU i może coś wpadnie mi do głowy i zabiorę się za szycie,żeby było trochę kreatywnie.



Polecam wszystkim chociaż jeden taki dzień w miesiącu ( bo wiem,że istnieją takie osoby jak ja ,które na tyłku nie wysiedzą długo) i życzę,żeby zawsze był udany :)