Jestem w lekkim szoku,że nie mam zakwasów bo dłuuuugo nie byłam na wyprawie rowerowej. Mogę się pochwalić,że zdobyłam Kilimandżaro i zwiedziłam Morskie Oko, co prawda wrocławskie ale zawsze coś nowego.
W drodze powrotnej nazbierałam kasztanów na które się uparłam i teraz myślę co z nich zrobić ;)
Podobno kasztany są naturalnymi odpromiennikami dlatego wrzuciłam kilka pod łóżko i kilka postawiłam na biurku przy laptopie. Znalazłam stary słoik, przewiązałam kokardką, wsypałam kasztany i już wygląda bardziej efektownie.
Reszta kasztanów spoczywa w koszyku po truskawkach i czeka na swoja kolej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz