sobota, 12 października 2013

Kasztaniaki

Wczoraj dopadł mnie dzień marudy, aż sama na siebie byłam zła. Nie umiałam się zdecydować na nic,ciągle coś wymyślałam po czym dochodziłam do wniosku,że jednak nic mi się nie chce. Postanowiłam,że jednak pójdę na rower (po 4 zmianach zdania) bo pogoda była tak piękna,że żal byłoby siedzieć w domu.

Jestem w lekkim szoku,że nie mam zakwasów bo dłuuuugo nie byłam na wyprawie rowerowej. Mogę się pochwalić,że zdobyłam Kilimandżaro i zwiedziłam Morskie Oko, co prawda wrocławskie ale zawsze coś nowego.




W drodze powrotnej nazbierałam kasztanów na które się uparłam i teraz myślę co z nich zrobić ;)

 Podobno kasztany są naturalnymi odpromiennikami dlatego wrzuciłam kilka pod łóżko i kilka postawiłam na biurku przy laptopie. Znalazłam stary słoik, przewiązałam kokardką, wsypałam kasztany i już wygląda bardziej efektownie.



  Reszta kasztanów spoczywa w koszyku po truskawkach i czeka na swoja kolej.

Brak komentarzy: