Ucieszyłam się jak głupia,że pójdę na Wrocław Fashion Meeting, bo trochę się tym interesuję,lubię oglądać ładne rzeczy i chciałam zobaczyć jak wyglądają takie eventy. Całe szczęście miałam tramwaj z klimatyzacją spod samego domu pod sam stadion i całe szczęście impreza też była w klimatyzowanym pomieszczeniu bo byłabym bardziej zawiedziona i zła, tak to tylko troszkę się rozczarowałam.
Zaczynając od początku. Informacje na mieście w gazetach i internecie. Na plakacie modelka w artystycznym ujęciu z kosmicznym makijażem. Wielki napis "zakupy od projektantów" i "pokazy mody" kuszą od pierwszego spojrzenia. Odrzuciła mnie tylko informacja że imprezę poprowadzi Conrado Moreno ;/ no cóż, wolałabym przystojnego pana który ma pojęcie o modzie a nie gwiazdkę Europa da się lubić no ale trudno(prowadzenie pokazów mody nie oznacza że się na modzie ktoś zna). Zachęcona reklamą i uhahana ,że mam bilet i będę miała okazję zobaczyć coś szałowego spowodowało,że miałam za duże oczekiwania.
Po przyjeździe tramwajem w upale 30*C (duże poświęcenie, wiem czasem zaskakuje sama siebie) udałam się na stadion. Całe szczęście nie byłam jedyna osobą ,która błądziła. Słabo oznakowana droga do wejścia mogła zmylić osoby,które nie po raz pierwszy były na stadionie. Małe kartki A4 wydrukowane na drukarce i włożone w foliową koszulkę, na chama przyklejone taśmą były mało profesjonalne ale nie poddałam się. Po odnalezieniu drogi i dotarciu na miejsce mogłam "schłodzić się" w klimatyzowanym Klubie Biznesowym. Przy wejściu sprawdzono mi bilet ale równie dobrze mogłabym go dać komuś do ponownego wykorzystania ponieważ panie nie zaznaczały(nie odrywały,nie przybijały,nie skanowały )nic na bilecie ale dawały mały kwitek troszkę większy od biletu tramwajowego z napisem WFM bilet wstępu. Po co? Nie wiem :/
Dwa kroki dalej przez bramkę wpuścił mnie pan ochroniarz przybijając na ręce pieczątkę jak na wiejskiej dyskotece. Mało eleganckie no ale jak trzeba to trzeba. Oznakowana jak krowa poszłam na piętro gdzie odbywało się całe zamieszanie.
Na wstępie stoisko z winami. Zaczęłam się zastanawiać czy to Jarmark Świętojański.Idąc dalej zobaczyłam stoiska z ubraniami i akcesoriami dla dzieci, pomyślałam o targach Mother & Baby. Co prawda przedstawiana tam odzież była całkiem spoko. Wykonanie tych ubrań moim zdaniem przewyższało wykonanie odzieży dla pań i panów ,którą można było tam oglądać. Najciekawsze były ubranka z Zombie Dash, sama z chęcią ubrałabym dres z rekinem.
Idąc dalej napotkałam stoisko z ozdobami do butów. Wystarczy mieć klasyczne szpilki lub baletki i już za kwotę 20 zł można było sobie odpicować obuwie za pomocą dwóch ręcznie wykonanych "broszek". Trochę byłam rozczarowana gdy kilka stoisk dalej pojawiła się kolejna projektantka z identycznym wyrobem.
Co do butów nie wiem co robiło stoisko z butami firmy na K bo raczej nie są one od projektanta :/ albo może się mylę ale salony znajdują się w każdym centrum handlowych więc to raczej średni pomysł na wystawianie takiej marki na takich targach.
Krążąc pomiędzy piankowymi spódnicami (które były na każdym stoisku), szarą dresówką (która była na każdym stoisku), koralikowymi bransoletkami( które były na co trzecim stoisku),chińskimi t-shirtami z autorskim nadrukiem od projektanta, paniami masującymi i masowanymi (pokazy zabiegów antycellulitowych czy depilacji też są przecież modne, jak słyszysz fashion to od razu widzisz przed oczami sztab kosmetyczek) w stertach designerskich ulotek, wizytówek i plakatów odkryłam kilka rzeczy,które zasługują na miano fashion i są naprawdę od projektanta (który wymyślił coś twórczego i nie kopiował hitów tego i poprzedniego sezonu) lub są po prostu ponadczasowe.
Stoisko z okularami Bodyych, oprawki super kolorowe, każdy znalazłby coś dla siebie, wszystko ręcznie rzeźbione i wycinane ale z wielką dokładnością. Takie okular mogliby nosić nasi politycy i promować polską markę za granicą.
Stoisko z męskimi spodniami BENEVENTO. Sodnie świetnie uszyte, tkaniny kolorowe ale bez wydziwiania ,dbałość o detale i super miła obsługa sprawiły,że żadne inne stoisko ich nie przebiło. Co prawda firma się dopiero rozwija i mają jeszcze dużo projektów do zrealizowania ale jak tak wygląda ich początek to ciekawa jestem co będzie dalej. Szkoda ,że to tylko męskie spodnie bo naprawdę mi się podobają. Pani poinformowała nawet o zniżce na pierwsze zakupy przez internet i o śledzeniu fb firmy ponieważ tam też można trafić na zniżki.Jeśli ktoś jest chętny to polecam :)
Stoisko z okularami BryLove, nie było szału i fajerwerków ale okulary mają tak wymyślne i różnorodne ,że wszelki sztuczny designe w postaci szyldów czy wizytówek był zbędny. Może kiedyś skuszę się na takie odjazdowe okulary ale póki co trudno mi się rozstać z moimi Rajbanami ;)
Podobały mi się też stroje Trzciński Only Linen, bo nie było to pianką z nurka ani szarą dresówką i bardzo przypadły mi do gustu sukienki :)
Co do stoisk z ubraniami nic mnie nie urzekło. Myślałam,że trafię na coś odkrywczego co nie będzie z daleka podchodzić pod import chiński lub może zaszokuje mnie jakimś kolorem czy krojem. Podobno to 4 edycja więc jakieś doświadczenie powinni mieć ludzie odpowiedzialni za to kto z czym będzie się wystawiał. Moim zdaniem nie było aż tak "fashion" więc może lepiej zmienić nazwę na targi odzieżowe albo naprawdę zastanowić się nad zgłoszeniami wystawców.
Przegląda wszystkiego zajął mi godzinę więc z jednej strony cieszę się,że nie zmarnowałam zbyt dużo czasu ale z drugiej strony jadąc prawie godzinę w jedną stronę oczekiwałam czegoś w zamian. Nie jestem wielką szwaczką czy projektantką ale widząc to co było na WFM wcale nie muszę jeśli chcę nazywać się designerem. Trochę mnie to ucieszyło bo widocznie zdolności jakie posiadam na dzień dzisiejszy są wystarczające ale z drugiej strony szycie tego samego co inni nie jest czymś odkrywczym.
Niektóre projekty uznałabym jako dobre pomysły i inspiracje na prezenty dla najbliższych. Uszyję Mamie komin z apaszek w kwiaty a dla koleżanek torby z banerów. Żadna filozofia a 100 zł już zaoszczędzone :) Jak polscy młodzi projektanci chcą kopiować się na wzajem i szyć wszystko po najmniejszej linii oporu to wróżę sieciówkom niezłą przyszłość.Wolę mieć za 150 zł sukienkę z sieciówki lepiej wykończoną niż torbę od "projektanta" bez wykończenia (bo taki był zamysł artysty,taką torbę to z lenistwa sama sobie uszyję).
Podsumowując cała otoczka była wielką zmyłką. Jeśli przyszły rok też będzie tak wyglądał to raczej odpuszczę. Nie żałuję ,że byłam bo teraz wiem ,że nie było za czym wzdychać ;)
Teraz zmykam po truskawki i posmażyć się na słonku :) jeszcze jeden dzień do pracy i urlop :D